Tabloidy pełne są newsów na temat nadchodzących zmian w podatkach i składkach. Często są to „wysokoklikalne” przedruki starych, dawno nieaktualnych projektów. Jeśli chcecie wiedzieć, co nas czeka w najbliższej przyszłości, poniżej zamieszczam skrót informacji ze źródeł nieco bardziej wiarygodnych (o ile takie istnieją).

Niby to już pewne, chociaż mamy listopad, a przepisy nadal są procedowane.

Zgodnie z projektem PIT kasowy ma objąć tylko przedsiębiorców rozpoczynających działalność i tych, których przychody w poprzednim roku nie przekroczyły 1 mln. zł. Będą mogli z niego korzystać przedsiębiorcy na skali, podatku liniowym i ryczałcie. Nie obejmie przedsiębiorców prowadzących księgi rachunkowe.

Co nam daje PIT kasowy? W skrócie – kto wybierze taką formę rozliczania, zapłaci podatek dochodowy dopiero, gdy dostanie pieniądze od klienta (a nie w momencie wykonania usługi lub dostawy). Ale będzie to dotyczyło tylko należności od firm. W przypadku sprzedaży konsumentom nic się nie zmieni.

Więc PIT kasowy warto rozważyć, gdy naszymi klientami są inni przedsiębiorcy, którzy płacą nam z opóźnieniem albo wynegocjowali długie terminy płatności. Pozwoli uniknąć sytuacji, gdy po wystawieniu dużej faktury musimy zapłacić od niej podatek dochodowy mimo braku zapłaty.

Decyzję o wyborze trzeba będzie podjąć i zgłosić w urzędzie skarbowym do 20 lutego.

Minus jest taki, że osoba rozliczająca podatki będzie musiała pilnować terminu zapłaty faktur, bo to ten termin będzie wyznaczał moment powstania obowiązku podatkowego.

Plusem, w porównaniu z VAT kasowym jest to, że wybór PIT kasowego nie wpłynie na termin rozliczania kosztu u klientów. Czyli – jeśli my wybierzemy PIT kasowy, nasi kontrahenci nie będą mieli z tego powodu żadnych dodatkowych obowiązków.

Dużo szumu, mało efektów. Wygląda na to, że w przyszłym roku wejdzie tylko kosmetyczna zmiana wyłączająca z podstawy składki zdrowotnej sprzedaż środków trwałych. Niestety, można przypuszczać, że ta pseudo-ulga to miecz obosieczny, bo skoro nie będzie się ujmowało sprzedaży środków trwałych w podstawie składki zdrowotnej, to zapewne zakupu też nie.

Zatem podstawy składki zdrowotnej nie będzie można obniżać o odpisy amortyzacyjne. Na ogół kupujemy środki trwałe za wyższą cenę niż sprzedajemy. Więc na zmianie ewentualnie nieco zyskać mogą ryczałtowcy, u których koszty nie wpływają na wysokość składki zdrowotnej. Reszta przedsiębiorców ostatecznie zapłaci składki zdrowotne w wyższej wysokości niż przed „poprawką”.

W listopadzie składamy pierwsze wnioski o przyznanie wakacji składkowych. Tak naprawdę chodzi tylko o zwolnienie z zapłaty części miesięcznej składki raz w roku. I dotyczy tylko niektórych małych przedsiębiorców.

Wniosek można złożyć wyłącznie przez ZUS PUE, co bywa wyzwaniem samym w sobie. Jednak prawdziwym problemem jest wypełnienie kilku stron poświęconych pomocy de minimis, szczególnie – w zakresie jednorazowej amortyzacji. ZUS żąda zaświadczeń, których przedsiębiorcy nie mają obowiązku ani możliwości uzyskać. Zatem okazuje się, że spośród uprawnionych część nie skorzysta z ulgi, bo nie mogą prawidłowo wypełnić wniosku.

Pomimo obietnic, limit obrotu po przekroczeniu którego firma traci zwolnienie z VAT w przyszłym roku pozostaje na obecnym poziomie 200 tys. zł. Kilka lat temu ten limit rzeczywiście pozwalał małym podmiotom uniknąć VAT. Obecnie, po inflacyjnym wzroście cen, limit przekraczają już mikroprzedsiębiorstwa ledwo utrzymujące się na powierzchni, wpadając w tryby VAT i związanych z nim obowiązków.

Ozusowanie działalności nierejestrowanej to kolejny absurd, który mimo obietnic nie zostanie naprawiony przez rząd.

Z jednej strony znacznie podniesiono limit przychodów uprawniających do działalności nierejestrowanej. To mogłoby uczynić takie rozwiązanie atrakcyjnym. Niestety – nadal nie zostały wprowadzone zmiany w przepisach, które jednoznacznie zwalniałyby osoby na działalności nierejestrowanej z opłacania składek ZUS.

Chociaż wiadomo, że nie taki był zamysł ustawodawcy, ZUS w zakresie składek zrównuje działalność nierejestrowaną z umową zlecenia. Przy czym nie wiadomo, kto i na jakich zasadach miałby opłacać składki, gdy usługobiorcą jest osoba fizyczna nie prowadząca działalności. Póki co osoby świadczące usługi w ramach działalności nierejestrowanej żyją w niepewności.

Chyba nikogo nie zaskoczy informacja, że w przyszłym roku nie zostanie podniesiona ani kwota wolna ani I próg podatkowy. Co znaczy, że osoby rozliczające się na skali podatkowej (czyli wszyscy pracownicy etatowi, zleceniobiorcy, emeryci i duża część przedsiębiorców) będą płacić wyższe podatki, bo wraz z inflacją rosną też dochody podatkowe. Mówiąc po prostu, mimo że się nie bogacimy (siła nabywcza naszych zarobków się nie zmienia) nasz dochód jest coraz wyższy i coraz wyższe będą podatki, które zapłacimy.

Najniższa krajowa w 2025r wyniesie 4666 zł. i będzie wyższa od tegorocznej o 366 zł.

Koszt pracodawcy zatrudniającego pracownika na najniższej krajowej razem ze składkami, które musi dodatkowo odprowadzić, wyniesie około 5600.

Specjalnie podaję tę kwotę, aby zachęcić wszystkie osoby na tzw. samozatrudnieniu do porównania tej kwoty ze swoim wynagrodzeniem. Zachęcanie pracowników do przechodzenia na współpracę B&B ma już długą tradycję. Od tego czasu płaca minimalna znacznie wzrosła, a umowy B&B często pozostają na tym samym poziomie. A przecież powinny być nieco wyższe niż całkowity koszt wynagrodzenia osoby wykonującej podobną pracę na etacie, bo pracodawca zawierając umowę B&B pozbywa się większości obowiązków związanych z zatrudnieniem.

Przyjrzyjcie się kwocie na wystawianej fakturze. Może czas renegocjować warunki współpracy.

Na koniec coś optymistycznego.

Przez wiele lat ZUS niezgodnie z brzmieniem przepisów, ale zgodnie z własnym “widzimisię” uznawał, że spółki, w których jest dwóch (lub więcej) wspólników, ale jeden ma zdecydowaną większość udziałów, są w istocie “jednoosobowe”. I kazał tym większościowym wspólnikom płacić takie składki, jakby prowadzili jednoosobową działalność gospodarczą. Mimo, że jako wspólnicy spółki z o.o. w ogóle nie powinni być objęci składkami ZUS. Co ciekawe, ZUS miał pełne poparcie sądów, do których odwoływali się zainteresowani.

I właśnie w tym roku Sąd Najwyższy wydał wyrok: jeśli spółka ma więcej niż jednego wspólnika to nie jest jednoosobowa. Taaadaam!

Już widać zmianę w orzeczeniach innych sądów, więc jest nadzieją, że z naszej rzeczywistości gospodarczej zniknie jeden absurd.

Podobne wpisy