„Nowy Ład” wprowadził spore zamieszanie wśród firm. Już chyba nikt nie wierzy w zapewnienia rządu, że kolejne zmiany poprawią sytuację przedsiębiorców. Może być tylko trudniej. Pytanie, o ile trudniej.
Przerażeni przedsiębiorcy, więksi i mniejsi, zaczęli przez wszystkie przypadki odmieniać słowa „przekształcenie, optymalizacja i spółka z o.o”.
Czy tędy droga? Czy naprawdę najlepiej uciec w spółkę kapitałową?
Po pierwsze – zmiana formy prawnej to skomplikowany proces, którego nie można odwrócić. Pośpieszne, chaotyczne działania narobią więcej szkody niż pożytku. Tym bardziej, że tak naprawdę na razie znamy tylko ogólne obietnice. Czy i jaki kształt przybiorą, dowiemy się za jakiś czas.
Po drugie – żeby móc zrobić optymalizację podatkową, najpierw trzeba mieć co optymalizować. Małe firmy, których roczne dochody nie przekraczają 60 tys. zł prawdopodobnie po ewentualnych zmianach nie będą płaciły do budżetu więcej niż obecnie, a może nawet nieco mniej.
Po trzecie – jeśli nawet optymalizacja miałaby przynieść pewne oszczędności,
trzeba przemyśleć jeszcze, czy spółka z o.o. jest dobrym rozwiązaniem dla Ciebie.
Ostatnio od Klientki usłyszałam „Co złego jest w spółce zoo?”.
Absolutnie nic. To bardzo dobra forma prowadzenia działalności, klarowna, ułatwiająca rozwój, łatwa do zbycia. Z punktu widzenia prawa i księgowości dużo lepsza, niż spółka cywilna.
Dla mnie ma same zalety, pod warunkiem, że wspólnicy spółki wiedzą, na co się decydują i są na to przygotowani.
Spółka z o.o. to dodatkowe obowiązki i koszty. Od osób zarządzających wymaga odpowiedzialności i dobrej organizacji. Zarząd i wspólnicy, pełni świetnych pomysłów i kreatywności, ale chaotyczni i niefrasobliwi, ściągają na spółkę i siebie problemy, o jakich nawet im się nie śniło w czasach prowadzenia JDG.
Widziałam to wielokrotnie. Spółki, w których nie były składane sprawozdania finansowe, w których nikt nie zadbał o prawidłowe prowadzenie ksiąg ani dopełnienie formalności (których nota bene też co rok przybywa). Ba, okazywało się, że spółka działała kilka lat i nikt nie wiedział, jakie obowiązki ciążą na zarządzie.
Pokutuje przekonanie, że spółka z o.o. tak naprawdę nie wiąże się z żadną odpowiedzialnością, można ją otworzyć i zamknąć jak lodówkę.
Posprzątanie bałaganu w takiej spółce, chociażby po to, aby ją zlikwidować, to ogromny problem (bo nie ma wielu chętnych na sprzątanie stajni Augiasza) i wysokie koszty.
A członkom zarządu, który beztrosko bawili się w spółkę, grożą wysokie kary łącznie z karą więzienia.
Dlatego, jeśli masz małą firmę i słyszysz zewsząd „zakładaj spółkę z o.o.”, mam dla Ciebie radę: poczytaj, zastanów się, porozmawiaj z księgową, rób to z głową, żeby nie obudzić się z przysłowiową ręką w nocniku.